ostatni weekend maja 29,30,31 odbył się w Tokaju festiwal wina :) pozostawiam pole do popisu waszej wyobraźni jeśli chodzi o to jakiego wina :) Pogoda była całkiem ładna.. przynajmniej dopóki nie wysiedliśmy z auta w poszukiwaniu noclegu, wtedy zaczęło lać.. a potem już tylko lało :) na szczęście tylko do czasu aż byliśmy kompletnie przemoknięci:) No cóż gnani obawą nocowania pod gołym niebiem panicznie szukaliśmy noclegu, okazało się że praktycznie wszędzie są już rezerwacje. W końcu znaleźliśmy tourist information, niestety dziłające tylko w trybie niemiecko/węgierskim :) używając tajemniczych znaków symboli i wrodzonego zmysłu komunikacji udało nam sie znaleść całkiem niedaleko lokum ;) Od tego momentu zaczeła sie prawdziwa wyprawa w nieznane ;P jako że nie za bardzo było co zwiedzać, kilka ulic na krzyż (jak widać na podręcznie zrobionej przezmnie mobilnej mapce (pstrykniętej komórką) :) )
Wyprawa, której celem było zapoznanie się z wszystkimi możliwymi rodzajami wina jakie tylko wypić mogliśmy :) od czasu do czasu przegryzając obiadami ;) tak więc były :
Tańce:
i tańce:
i jeszcze tańce:
i na konieć tańców, tańce:
na koniec typowego dnia typowa węgierska kolacja :
zwiedzanie plantacji młodego wina (wygonili nas szybko z niej) :
wystawne obiadyyyyy MNIAAAAAMMMMM :)
iiiiiiiiiii….
i jeszzce duże miski pełne pyszności ;)
szczypta “kultury” :)
eksperckie testy win w pozornie niewinnych budkach ;)
takich budek jak ta powyżej było pełno, wpadało sie tam z własnym kieliszkiem, i próbowało za kupony, kupione nieco wcześniej :) Po dwóch dniach gdy już wyrobilismy sobie gust, i wiadomo co kto lubił można było dokonać zakupów. W tej winnej atmosferze narodził się Pinki, niestety wyzionał szybko ducha, najpierw stracil nogi potem brzuch a na końcu nos ;( Pinki był różowym nadmuchiwanym psem :) albo kotem? :>
Przyznam szczerze że zwiedzaliśmy jeszcze piwnice, winiarnie, muzea (sztuk 1), winiarnie, ulice, winiarnie, pizzeernie? (chociaż wstyd sie przyznać) :) aaaa i jeszcze winiarnie :) Na koniec upłynnyliśmy resztki gotówki w zasoby winne długoterminowe (w butelkach szklanych) oraz te krótkoterminowe, np takie:
a potem już tylko powrót do Polski jak widać słońce nas nie rozpieszczało czego ostatecznym dowodem jest załączone poniżej zdjęcie naszego szofera (Moniki) za kółkiem na czterech kółkach :
wybrałem to zdjęcie ponieważ ze wszystkich jakie mam to jedyne kiedy trzyma kierownice prawą reką ;) a nie możemy młodszym czytelnikom dawać złych przykładów :D
Oczywiście zdjęcia są kompletnie niechronologicznie ułożone ale mniej więcej oddają to co działo się w Tokaju :)
Polecam ;p jeśli ktoś lubi klimaty festynowe :)
Zgłodniałem :)